Umorzyli, czyli co?

Trybunał Konstytucyjny umorzył właśnie postępowanie ws. uchwał Sejmu unieważniających wybór sędziów TK przez Sejm poprzedniej kadencji oraz powołujących nowych sędziów na ich miejsce. Część prawicowych mediów od razu odtrąbiła sukces – Trybunał skapitulował! Sprawa jest jednak dużo bardziej skomplikowana, a ponadto, co akurat dla mnie osobiście ciekawe, filozoficzna. Spróbuję więc po trochu odpowiedzieć na pytanie, co właściwie się dzieje.

Po pierwsze, rozprawmy się pokrótce z tezą o kapitulacji. Pomijając już fakt, że TK jawnie zignorował ostatnią nowelizację ustawy o TK orzekając w 10-osobowym składzie i poza kolejnością wpływów, powtórzył on też w uzasadnieniu umorzenia, że uchwały Sejmu o unieważnieniu poprzednich uchwał dotyczących wyboru sędziów TK nie mają mocy prawnej, a zatem również wybór „zastępczych” sędziów TK nie ma mocy prawnej. Zacytujmy z uzasadnienia:

Trybunał Konstytucyjny wskazał również, że skuteczność uchwał o ponownym wyborze – obok dopełnienia związanych z ich podjęciem wymogów formalnych – zależała wyłącznie od tego, czy 8 października 2015 r. w sposób ważny dokonano obsadzenia stanowisk sędziów Trybunału oraz o zgodności z Konstytucją podstawy prawnej owego wyboru, o czym ostatecznie Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnął w wyroku TK z 3 grudnia 2015 r., sygn. akt K 34115.

Trybunał postanowił umorzyć postępowanie dlatego, że uznał, że wzmiankowane uchwały nie stanowią aktów normatywnych w żadnym sensie – innymi słowy, nie mają charakteru prawotwórczego. Teraz pytanie – co to tak naprawdę oznacza?

Wobec przedstawionego stanowiska Trybunału pytanie to można przeformułować następująco – w jaki sposób postępować wobec Sejmu, który podejmuje działania ewidentnie bezprawne (Trybunał wszelkie argumenty leżące za uchwałami o stwierdzeniu nieważności uznał za „całkowicie nietrafne”)? Można to uznać za pytanie strategiczne, ale można też uznać za pytanie filozoficzne – co więcej, odpowiedź na jedno może być związana z odpowiedzią na drugie.

Wyobraźmy sobie bowiem następującą sytuację – do Pałacu Ślubów przychodzi Kowalski i Nowakówna razem z Iksińskim, który to Iksiński staje za amboną i odbiera od Kowalskiego i Nowakówny przysięgę małżeńską. Iksiński nie jest urzędnikiem USC. Co się wydarzyło? Mamy tutaj dwie interpretacje:

a) Iksiński udzielił nielegalnego ślubu – tzn. wykonał pewne działanie, które zapoczątkowało jakiś stan, tyle tylko, że ten stan jest nielegalny.

b) Nic się nie stało, był to czysty happening, z punktu widzenia instytucji społecznych zupełnie nic się nie wydarzyło.

Ponieważ mamy do czynienia z rzeczywistością społeczną, czyli taką, której zaistnienie jest ściśle związane z pewnego rodzaju społeczną umową, zatem nie istnieje żaden twardy fakt, który przesądzałby na rzecz interpretacji a) lub b). W rzeczywistości decyduje o tym dalsze zachowanie zainteresowanych stron. I tak, jeśli Iksiński wystawił Kowalskiemu i Nowakównie fałszywe świadectwo ślubu, na podstawie ci z kolei będą np. próbowali dokonywać wspólnego rozliczenia podatkowego, to będzie to przeważać na rzecz interpretacji a). Jeśli z kolei wszyscy uznają to za świetny żart i rozejdą się do domów, to prawdopodobnie będzie to skutkowało interpretacją b).

No i teraz pytanie: jaki charakter mają uchwały Sejmu o unieważnieniu wcześniejszych uchwał i o powołaniu nowych sędziów? Oczywiście pomijamy tutaj interpretację, zgodnie z którą wszystko było OK i rzeczywiście PiS powołał skutecznie pięciu nowych sędziów – wszak taką interpretację TK w swoim uzasadnieniu umorzenia jednogłośnie odrzucił. Zwolennikiem tezy a) jest zdecydowanie prezes Rzepliński. Jest to teza, którą można nazwać tezą politycznego oporu – władza wykonawcza wykonała pewne działanie, władza sądownicza, której elementem jest Trybunał, powinna się przeciwstawić temu działaniu poprzez inne działanie – orzeczenie nieważności. Innymi słowy, mamy sytuację konfrontacji władz.

Większość sędziów TK wydaje się jednak optować za interpretacją b). Zgodnie z nią uchwały Sejmu nie mają charakteru działań, a jedynie rezolucji – a w związku z tym uchwały późniejsze nie mają mocy prawnej jako zwyczajnie niemożliwe. Jedynym problemem, jaki występuje, jest problem nieprzyjęcia przez Prezydenta ślubowania od poprawnie wybranych sędziów TK, a zatem problem, którym w oczywisty sposób TK nie jest w stanie się zajmować. Ta interpretacja jest prawdopodobnie dlatego wybierana przez sędziów, że podkreśla pasywną rolę władzy sądowniczej – sędziowie nie powinni podejmować działań politycznych w opozycji do działań innych władz, a jedynie powinni rozstrzygać w sprawach, w których są władni. Pod tym względem jest też wyborem strategicznym – „twardy” vs „miękki” opór wobec bezprawnych działań władzy ustawodawczej i wykonawczej. Trybunał jest w tej komfortowej sytuacji, że miękki opór może stosować jeszcze przez dłuższy czas – nie musi bowiem dopuszczać do orzekania wadliwie wybranych przez PiS sędziów. Być może sędziowie TK wybrali strategię na przeczekanie – słusznie konstatując, że aby zmienić tę sytuację, to PiS musiałby zagrać na eskalację, np. wprowadzając „swoich” sędziów TK na salę rozpraw w asyście policyjnej.

Jedno jest pewne – dylemat, przed którym stał TK obradując nad umorzeniem („miękki” czy „twardy” opór), to nie jest tylko dylemat TK – to jest także dylemat dla każdego rozważającego obywatelskie nieposłuszeństwo. Czy, jeśli władza zdecyduje się na działania bezprawne, należy te działania zwalczać, czy ignorować? Oczywiście są sytuacje, w których ignorować działań się nie da (np. w przypadku ewentualnego grzebania przy ordynacji wyborczej), ale już np. przypadek ustawy lustracyjnej pokazuje, że obie strategie są możliwe i stosowalne.

A w przypadku Trybunału czeka nas prawdopodobnie jeszcze długa i głośna przepychanka.

Dodaj komentarz